piątek, 7 września 2012

Wszechobecna biurokracja

Kilkumiesięczny pobyt za granicą wypadałoby zacząć od załatwienia wszelkich formalności, aby przez kolejne miesiące żyć sobie bezproblemowo. Na pierwszy rzut oka nie ma tego zbyt wiele: założenie konta w banku, telefon, Internet, złożenie wniosku o francuskie stypendium mieszkaniowe, uzupełnienie dokumentów związanych z wymianą. No i nie zapominajmy o wycieczce do Ikei, bo trudno żyć nawet bez talerza, kubka i noża. Sądziłam, że wszystko uda mi się załatwić jednego dnia - nic bardziej mylnego!

W rzeczywistości, aby uzupełnić dokumenty związane z wymianą, potrzebny jest aktualny numer telefonu, więc najlepiej gdyby był to ten francuski. Ale tego wciąż nie mam, bo negocjacja warunków dla Erasmusów jeszcze trwa. Za Internet można zapłacić tylko określonymi rodzajami kart lub czekiem - moich polskich kart system nie akceptuje, więc dopóki nie mam francuskiego konta, pojawia się problem z własnym dostępem do sieci. Otwarcie konta bankowego miało być łatwe i proste - uzupełnienie formularzy na uczelni. Tylko okazuje się, że później trzeba pojechać do banku, który... w środku dnia jest zamknięty, bo to przecież pora siesty. Zresztą na jednej wizycie pewnie się nie skończy, a cała procedura może trwać nawet miesiąc. No więc z radością wypełniłam cały plik formularzy o stypendium mieszkaniowe... a na ostatniej stronie potrzebny był numer konta bankowego, więc tych dokumentów również nie mogę złożyć. Przynajmniej Ikea nie zawiodła i było wszystko, czego potrzebowałam! :-)

Ale na pocieszenie mam piękną letnią pogodę, gdzie od rana do wieczora świeci słońce , a temperatura sięga ok. 30 stopni w dzień, a nawet późnym wieczorem nie jest zbyt chłodno. No i nie kłamali ci, co mówili, że Bordeaux jest pięknym miastem. Jeszcze nie miałam okazji zobaczyć zbyt wiele, ale podzielę się jednym z pierwszych zdjęć zrobiony podczas wieczornego spaceru.




3 komentarze:

  1. No tak, w planach wszystko ładnie, pięknie, a potem... Ja to chociaż tyle, że żyję w miejscu, gdzie rządzi motto "Spokojnie, nic się nie dzieje, nie przejmuj się".
    Btw, telefonu na kartę nie mogłaś kupić? Ja tak zrobiłam i mam numer hiszpański już od pierwszego wieczora!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ikea nie zawodzi w żadnym miejscu na świecie.

    OdpowiedzUsuń
  3. do twarzy mi w bordeaux7 września 2012 13:35

    Mam deja vu z tymi sprawami organizacyjnymi i z tą pogodą, długie lato jest boskie.

    A o co chodzi z tym telefonem, stacjonarny zakładasz? :P Rozumiem, że czekasz na tańszą opcję niż zwykła karta SIM z kiosku bo chyba to można od ręki?

    OdpowiedzUsuń