środa, 28 listopada 2012

Garść społecznych obserwacji

Wkrótce będą 3 miesiące, jak przyjechałam do Francji, a to już wystarczająco długi czas, żeby poczynić trochę obserwacji społecznych. Niby różnice w zachowaniu Polaków i Francuzów nie powinny być duże, przecież wszyscy zaliczamy się do kultury europejskiej, a okazuje się, że można wyłapać trochę ciekawostek z życia codziennego. Niektóre z nich niby widziałam, ale jakoś nie zwracałam większej uwagi do czasu, aż któryś z moich ostatnich gości zapytał, czy to normalne, czy to tak zawsze, itd. Ale do rzeczy:

Ruch uliczny
Ruch uliczny prawostronny, jak w Polsce, więc nie powinno być zaskoczeń, a jednak są, jak się okazuje. Przede wszystkim Francuzi uwielbiają ronda wszelkiej wielkości, które są na każdym kroku. Jadąc autobusem czasem ma się wrażenie, że 'tropimy węża', jak to ładnie kiedyś powiedział jeden z rzeszowskich znajomych. Może powinni pomyśleć o autobusach łamaczach, bo przegubowce czasem nie wystarczają. Jak już mowa o autobusach, to kierowcom komunikacji miejskiej również należy się odrobina uwagi. Jeżdżą jak szaleni, także nieoczekiwane podskakiwanie pasażerów, zwłaszcza w tylnej części autobusu na porządku dziennym. W przypadku samochodów osobowych również ciekawa obserwacja - zdecydowana większość jest poobijana, zwłaszcza z boku. Nie wiem, czy to wynik nieumiejętności parkowania, czy nieznajomości zasad pierwszeństwa, ale widok czasem smutny, jak wszystkie samochody na parkingu mają wgniecione drzwi. A co do pieszych, to czerwone światło jest tutaj tylko znakiem formalnym, każdy przechodzi, gdy ma na to ochotę. Będzie trzeba ponownie przyzwyczaić się do czekania na zielone po powrocie, aby nie zbierać mandatów. 

Komunikacja miejska
Sieć komunikacji miejskiej w bordowym nie jest zbytnio skomplikowana - 3 linie tramwajowe oraz trochę autobusów. Ale to wystarczyło do zauważenia całkiem licznych różnic. Trzeba przyznać, że sieć ta działa całkiem efektywnie, wszędzie można dostać się bezproblemowo, zarówno w obrębie miasta, jak i przyległych do niego miejscowości. Tramwaje pełnią podobną funkcję jak warszawskie metro - pasażerowie często podjeżdżają autobusem do najbliższego przystanku tramwajowego, aby przesiąść się w wygodniejszy środek lokomocji. Efekt dosyć przewidywalny - w godzinach szczytu spory tłok. Na plus dla Francuzów - mają zwyczaj wstawania ze składanych siedzieć, jak pojawia się więcej osób w tramwaju. Zdecydowanie na minus - niemal nikt z osób stojących przy drzwiach nie ma zwyczaju wysiąść, aby przepuścić wysiadających, na 'przepraszam' też często nie reagują. Jak na razie to jedyna skuteczna metoda, jaką odkryłam, to po 'przepraszam' po prostu iść przed siebie, niezależnie czy tam ktoś stoi, czy nie. ;-) Poza tym niewiele osób czyta podczas podróży, co się stało bardzo modne w ostatnich latach w Warszawie, a imprezy w nocnych tramwajach są na porządku dziennym. No i obowiązek 'kasowania' miesięcznej karty miejskiej z nieograniczonymi przejazdami przy każdym wsiadaniu to po prostu głupota. 

Biblioteki studenckie
Francuzi to bardzo pilni studenci. Już od pierwszych dni roku akademickiego biblioteka uniwersytecka jest pełna studentów. I nie ma znaczenia, czy przechodzę obok niej przed południem, po południu czy też wieczorem - zawsze widzę tam tłumy obłożone książkami. Nie wiem czy to jakiś inny system nauczania na publicznych uniwersytetach, czy oni muszą tam jakieś godziny odsiedzieć, ale zjawisko co najmniej zastanawiające. Ja rozumiem, że pojawia się sporo osób w czytelni w dniach przed egzaminami, ale na początku października?

Sklepy i zakupy spożywcze
Na ten temat można pisać długo, ale już pewnie zmęczyliście się czytaniem, więc wybiorę najbardziej zaskakujące mnie obserwacje. Na sam początek godziny otwarcia supermarketów - w tygodniu znaleźć otwarty dłużej niż do 20.30 - 21.00 wcale nie jest takie łatwe, a w niedzielę większość zamyka się w okolicy południa. Ale jak już dostaniemy się do środka, to na pewno nie wyjdziemy z niewielką reklamówką... i to wcale nie będzie wynik naszych spontanicznych zakupów. Po prostu Francuzi uwielbiają wszystko pakować w duże opakowania albo łączyć w zestawy po kilka sztuk. Kupić 1 jogurt - niemożliwe, kupić 4 już da się, ale największy wybór w tych paczkowanych po 8, 12 lub 16 sztuk. Półlitrowego mleka trzeba się naszukać, ale w sumie po co ma takie być dostępne, skoro większość Francuzów kupuje od razu całą zgrzewkę, gdzie każda butelka to 1l lub 1,5l. Cebula? Wydawałoby się, że prosta sprawa. Owszem, ale cebula na wagę okazała się 6x droższa niż ta paczkowana w worki po 2kg. Ale największy absurd to fakt, że przy miasteczku studenckim nie ma żadnego sklepu, nawet piekarni z pieczywem. Do najbliższej 2 przystanki tramwajem!

Chyba na dziś wystarczy już tego dzielenia się obserwacjami. :-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz