czwartek, 22 listopada 2012

Hiszpania raz jeszcze - Sewilla (cz. 1)

Jak już wiecie z poprzedniego wpisu, druga część Listopadowej Regeneracji miała miejsce na południu Hiszpanii, a dokładniej w Sewilli. Około miesiąc temu, akurat gdy Monika kupowała bilety na wyjazd, pojawił się mój rozkład zajęć z dłuuuugim weekendem oraz promocja Ryanaira na ten kierunek. Korzystna cena i zachęcające miejsce spowodowały szybką decyzję, że lecimy. 

Tak więc sobotni poranek rozpoczął się bardzo wcześnie. Pobudka o godzinie 5.00, pakowanie (a jakże, dzień wcześniej nie zmobilizowałam się do tego) i jedziemy na lotnisko. Na szczęście w Bordeaux jest ono dosyć blisko i dojeżdża tam autobus miejski, więc obyło się bez problemów. Krótkie poszukiwania naszego terminalu, zważenie i przymierzenie bagażu w koszyku, chwila oczekiwania i odprawa. O dziwo, bramki na mnie nie dzwoniły, obeszło się bez dokładnej kontroli, a nawet braku przezroczystej kosmetyczki nikt nie zauważył. Parę minut przed 9.00 wchodzimy do samolotu, a Monice nawet udało się upolować upragnione miejsce przy oknie. Lot przespałam, pamiętam tylko turbulencje, więc ciężko powiedzieć, czy były ładne widoki ;-)
Sewilla o poranku przywitała nas nie najgorszą kawą i całkiem niezłą kanapką. Od razu też widać, że to miejsce dużo bardziej nastawione na turystów niż północ - menu w kawiarni po angielsku, kelner rozumiejący co nieco, więc komunikacyjnie zapowiadało się nieźle. Jeszcze tylko wizyta w informacji turystycznej, zakwaterowanie w hostelu i można wybrać się na pierwszy spacer po mieście. Kierunek: promenada nad brzegiem rzeki, liczne parki oraz Plaza de Espana, czyli trochę zieleni na początek wakacji. Tak, wakacji, w pełnym znaczeniu tego słowa - miejsce termometry wskazywały 24 C. :-)










Tutaj pojawiły się moje pierwsze zachwyty ceramiką. Jak się okazało nie ostatnie, bo jest ona niemal wszechobecna w Sewilli, podobnie jak drzewa pomarańczowe. Balustrady mostów, klatki schodowe mijanych kamienic, ozdoby w parku, ławki i fontanny, a nawet spody balkonów. Wszystko ceramiczne - wrażenie niesamowite. :-)
Plan na popołudnie również był nienajgorszy. Ideę spacerów miejskich znamy z Warszawy, skorzystałyśmy również w Sewilli, co było trafną decyzją. Dwugodzinna wycieczka po dzielnicy żydowskiej warta była poświęcenia obiadu. Szkocka przewodnicza opowiadała ciekawe historyjki, pokazując nam wszelakie drobiazgi im dowodzące. Już nawet romanse królowej Izabeli nie są nam obce. :-) 

c.d.n.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz