sobota, 24 listopada 2012

Hiszpania raz jeszcze - Sewilla (cz. 2)

Plan na niedzielę również zapowiadał się nieźle. Hostelowe śniadanko z szerokim wyborem płatków śniadaniowych, poszukiwania autobusu, zakup biletu i jedziemy do Carmony, czyli niewielkiego miasteczka oddalonego ok. 30 km od Sewilli, gdzie znaleźć można pozostałości antycznej historii tego miejsca. Wybór taki, a nie inny, gdyż zależało nam, aby nie spędzić za dużo czasu w autobusie. Miasteczko okazało się dosyć sympatyczne, zawierające kilka miejsc wartych zobaczenia, sympatyczne kawiarnie i tapas bary na jednym z placów. Rycerski rynek, gdzie sprzedawane były domowej roboty ciastka również dodał uroku krótkiej wycieczce. Jednak z drugiej strony, jak ktoś nie ma za dużo czasu podczas pobytu w Sewilli, Carmona nie jest miejsce z gatunku 'must see'. A poniżej kilka zdjęć: 










Dobrze rozpoczętego dnia nie należy marnować, więc po powrocie z Carmony wybrałyśmy się spojrzeć na miasto z góry oraz zwiedzić katedrę . Miejsce to ma ciekawą historię, gdyż do minaretu pozostałego po meczecie dobudowano katolicki kościół. Z zewnątrz katedra robi ogromne wrażenie, jednak wnętrze trochę mnie rozczarowało. Imponuje wielkością i przestrzennością, ale same kaplice bardziej podobały mi się w katedrze w Burgos. 









A na zakończenie dnia jeszcze tylko dzbanek sangrii, kolacja w lokalnym tapas barze oraz wieczorny spacer po mieście. 

Na poniedziałek plan był ambitny, jednak nie do końca udało się go zrealizować, ale o tym za chwilkę. Na dobry początek zwiedziłyśmy Alkazar, czyli dawny pałac królewski. Jak dla mnie jest to zdecydowanie miejsce, w którym warto spędzić nawet kilka godzin, a największe wrażenie zrobiły ozdoby ceramiczne oraz ogrody pałacowe. 








Po zwiedzeniu pałacu chciałyśmy się wybrać do Italici w Santiponce, jednak odrobina nieuwagi spowodowała, że nie udało się zrealizować tych zamiarów. Nie wiedziałyśmy, że w poniedziałki w Hiszpanii wiele miejsc jest zamkniętych. Ale za to miły gest ze strony kierowcy autobusu, który nas o tym poinformował, więc przynajmniej nie jechałyśmy na darmo. 
Antyczne ruiny zastąpione zostały spacerem wzdłuż rzeki, siedzeniem w parku, karmieniem gołębi, czy też próbą zrozumienia wizji autora tegoż oto miejsca:




A cały wyjazd zakończony został noclegiem na lotnisku w Sewilli, wczesną pobudką oraz podwójnym podejściem do startu. Na szczęście lądowanie było jedno i całkiem miękkie. ;-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz