Kawa, szczególnie dobra kawa, to podstawa - to wiedzą wszyscy. ;-)
Wyjeżdżając do Francji, wiele osób mówiło mi, że będę mieć fajnie, bo na każdym kroku będę mieć fajne kawiarnie z dobrą kawą. A jak jest w rzeczywistości? Na uczelnianą cafeterię rzeczywiście nie można narzekać pod tym względem. Należy tylko pamiętać, że tutaj capuccino jest z dodatkiem czekolady i jest słodkie. Ale to już kwestia, co kto lubi. Jeżeli natomiast chodzi o centrum miasta, to niestety szczęście mi nie dopisuje. Lokali o profilu stricte kawiarnianym nie jest zbyt dużo, większość to mniej lub bardziej rozwinięte bary i restauracje. A co za tym idzie, otwarte w specyficznych godzinach i nastawione na klienta, który przyszedł przede wszystkim zjeść lunch, a kawę wypić na zakończenie.
A z bordowych przygód kawowych to:
- zdarzyło się, że ok. godz. 12-12.30 zostaliśmy poinformowani, że nie możemy zamówić jedynie kawy, bo to jest pora lunchu, natomiast innym razem ok. godz. 13.30 obsługa musiała się chwilę zastanowić, czy pozwolić nam usiąść na kawę, czy też jeszcze jest zbyt wcześnie,
- zdarzyło się w niedzielne przedpołudnie przejść spory kawałek centrum miasta w poszukiwaniu otwartego czegokolwiek, gdzie mogłabym kupić kawę, choćby na wynos - niestety bezskutecznie,
- jednakże wczoraj moja wieloletnia nauka francuskiego i tak okazała się niewystarczająca do bezproblemowego zamówienia kawy. Dosyć międzynarodowy termin, jak cafe latte, kompletnie nie został zrozumiany, więc spróbowałam wersji francuskiej, prosząc o cafe au lait. Po kilkukrotnej prośbie o powtórzenie, wciąż jednak nie wiadomo było, co my chcemy. Okazało się, że obsługa oczekiwała terminu cafe creme. A cały wysiłek na nic, bo kawa była niedobra.
Więcej nie uwierzę, że we Francji można wypić dobrą kawę na każdym kroku!