środa, 9 stycznia 2013

Lotnicze obserwacje

Wybaczcie, że wpis ten nie będzie ściśle związany z moim pobytem w Bordeaux, ale ze względu na ilość czasu poświęcaną na lotnicze obserwacje, powinien się tu znaleźć. Ale o co tak w ogóle chodzi, bo wcale nie mam na myśli widoków z samolotowego okienka...
Do dziś pamiętam swój pierwszy lot, wcale nie tak dawno, maj 2010 roku, Stambuł. Nie miałam pojęcia co i jak, gdzie mam iść, w jakiej kolejności, co będą ode mnie chcieć w czasie odprawy. Nie obyło się bez drobnych przygód i mieszanych wrażeń. Latanie mnie nie zachwyciło. Później było jeszcze kilka innych lotów, ale wciąż większość wyjazdów miała charakter autokarowy, co jak wiemy zajmuje sporo czasu i jest męczące. Po kolejnych 25-30-godzinnych przejazdach padało stwierdzene, że na kolejne wakacje lecimy samolotem, na co od razu pojawiała się myśl, że przecież loty są bardzo drogie i to nie będzie miało sensu. 
W ten oto sposób około rok temu zaczęłam się interesować biznesem lotniczym, tanim lataniem, a także śledzeniem wszelkiego rodzaju okazji i promocji. Z czasem doszło jeszcze czytanie blogów podróżniczych i relacji z wyjazdów w różne zakątki świata, codzienne przeglądanie forum, czego efektem jest masa pomysłów na kolejne własne podróże.
A dlaczego ten wpis akurat teraz? Ano dlatego, że w niedzielę wieczorem po raz pierwszy nie skończyło się jedynie na przeczytaniu o kolejnej świetnej okazji, ale poczyniony został krok więcej - zakup biletu. W ten sposób końcem lutego weekend spędzamy w Sztokholmie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz